STENIA ELDEMAR

Polka, obywatelka Szwecji, mama, babcia, prababcia,
emerytowana ekonomistka i działaczka społeczna
na rzecz osób z niepełnosprawnością

Chłopiec miał może 10 lat. Leżał w łóżku. Sam na dużej sali. – Wczorajsza zabawa tak cię zmęczyła? – zażartował do niego mój mąż. Dzień wcześniej uczestnicy obozu w Mielnicy hucznie i długo obchodzili tzw. Dzień Lata. – Nie, proszę pana. Moje spodnie są mokre, a mam tylko jedne. Dlatego nie mogę wstać – odpowiedział grzecznie chłopiec. Spytałam potem Piotra Janaszka, który obóz zorganizował, gdzie są ubrania, które przysyłamy ze Szwecji dla niepełnosprawnych dzieci? – Rodzice oddają je zdrowym – wyjaśnił smutno Piotr. Odtąd, dary serca od Szwedów rozdawaliśmy wprost dzieciom niepełnosprawnym. Żeby ominąć ich domy. Tak, kiedyś Polska wstydziła się osób niepełnosprawnych.

Stanisława to moje imię ze chrztu. Przez całe życie byłam Stenią. I w Polsce i w Szwecji, do której wyemigrowałam z córką w 1982 r., po śmierci pierwszego męża. Długo nie mogłam się tutaj odnaleźć. Na uniwersytecie w Lund skończyłam kurs języka szwedzkiego, ale mówiłam nim niepewnie. Mój drugi mąż znalazł mi zajęcie – wolontariat w organizacji, która pomagała osobom z chorobami neurologicznymi.

Moja pierwsza podopieczna była wyjątkowa. Miała mózgowe porażenie dziecięce. Mówili, że do niczego nie będzie zdolna. A ona skończyła studia – dziennikarstwo i socjologię. Nie mówiła. Litery tworzące wyrazy pokazywała na specjalnej tabliczce. To ona w 1984 r. rozpoczęła w Szwecji walkę o asystenta osobistego. Od ministra spraw socjalnych dostała zgodę, aby mnie zatrudnić. Państwo zapewniło mi nowe wykształcenie i pensję. Nauczyłam się i tego jak funkcjonują osoby z niepełnosprawnością ruchową i systemu wsparcia społecznego. Szwedzka ustawa o asystencji osobistej weszła w życie 10 lat później.

Pomoc dla Polski zaczęłam od wózków inwalidzkich. Dowiedziałam się, że te, które mają wadliwe hamulce „idą na złom”. Załatwiłam ich naprawę i transport do Polski. Nie trafiły do klubów sportowych. Sprzedano je prywatnie. Byłam zawiedziona, ale chciałam działać dalej. Z rzetelnym partnerem. Polecono mi Piotra Janaszka. Pojechałam na obóz rehabilitacyjny dla dzieci w Mielnicy. Poznałam dokonania Piotra i zaprosiłam do Szwecji. Widziałam z jaką radością chłonął nową wiedzę o wszystkich aspektach wsparcia socjalnego w Szwecji.

Wysyłałam do Polski kolejne transporty sprzętu rehabilitacyjnego. Uczyłam też jego obsługi, a na konferencjach demonstrowałam sposoby komunikacji niewerbalnej.

Piotrowi i specjalistom pracującym w Polsce z osobami niepełnosprawnymi pokazywałam działanie szwedzkich szkół z klasami integracyjnymi, domów pobytu dziennego, a także metody rehabilitacji oraz zasady pracy asystentów osobistych. A Piotr jeśli tylko zdobył środki finansowe wdrażał te rozwiązania w Polsce.

Gdzie znaleźć pieniądze na pomoc? Podpowiedziałam Piotrowi, że środki, które wpłacają polskie firmy na fundusz rehabilitacyjny mogłyby utworzyć budżet nowego podmiotu prawnego wspierającego osoby niepełnosprawne. Piotr pomysł podchwycił, przekonał polskie władze. I tak, również dzięki nam powstał Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Od Piotra „ściągnęłam” Abilimpiadę. Zobaczyłam zawody osób niepełnosprawnych w np. pieczeniu tortu lub układaniu kwiatów i zaczęłam je organizować w Szwecji. Piotr pomagał też moim podopiecznym. Pewien młody chłopak żył dzięki respiratorowi. Urządzenie było ogromne. Piotr podpowiedział mi jak kupić mały respirator w USA, aby chłopak mógł się przemieszczać.

Trzy tygodnie. Tyle trwały obozy niezależnego życia, na które zaprosiłam osoby niepełnosprawne z Polski. Po 4 dniach uczestnicy umieli sami m.in. zrobić zakupy, posegregować śmieci, nastawić pranie, odkurzyć, ugotować obiad. Uczyliśmy takiej samoświadomości, że jeśli chcesz jeść chleb, to musisz go kupić, albo upiec, bo nikt tego za ciebie nie zrobi. To był zalążek obecnej Akademii Życia Fundacji PODAJ DALEJ. A planowaliśmy ją z Piotrem już w 1995 r.

Szwedzi z niepełnosprawnością też walczyli o godne życie. To nie jest tak, że dostali od państwa wszystko za jednym zamachem. Tylko, że Szwecja szybciej dostrzegła potrzeby tej grupy obywateli. I zapewniła im warunki do niezależnego życia. Piotra w Szwecji docenialiśmy za to, że nie gimnastykował ludzi na siłę, ale codziennymi czynnościami aktywizował ich ciała i umysły. Jesteśmy dumni, że pomagaliśmy budować system wsparcia osób z niepełnosprawnością w Polsce.

STENIA ELDEMAR

Polka, obywatelka Szwecji, mama, babcia, prababcia,
emerytowana ekonomistka i działaczka społeczna
na rzecz osób z niepełnosprawnością

Chłopiec miał może 10 lat. Leżał w łóżku. Sam na dużej sali. – Wczorajsza zabawa tak cię zmęczyła? – zażartował do niego mój mąż. Dzień wcześniej uczestnicy obozu w Mielnicy hucznie i długo obchodzili tzw. Dzień Lata. – Nie, proszę pana. Moje spodnie są mokre, a mam tylko jedne. Dlatego nie mogę wstać – odpowiedział grzecznie chłopiec. Spytałam potem Piotra Janaszka, który obóz zorganizował, gdzie są ubrania, które przysyłamy ze Szwecji dla niepełnosprawnych dzieci? – Rodzice oddają je zdrowym – wyjaśnił smutno Piotr. Odtąd, dary serca od Szwedów rozdawaliśmy wprost dzieciom niepełnosprawnym. Żeby ominąć ich domy. Tak, kiedyś Polska wstydziła się osób niepełnosprawnych.

Stanisława to moje imię ze chrztu. Przez całe życie byłam Stenią. I w Polsce i w Szwecji, do której wyemigrowałam z córką w 1982 r., po śmierci pierwszego męża. Długo nie mogłam się tutaj odnaleźć. Na uniwersytecie w Lund skończyłam kurs języka szwedzkiego, ale mówiłam nim niepewnie. Mój drugi mąż znalazł mi zajęcie – wolontariat w organizacji, która pomagała osobom z chorobami neurologicznymi.

Moja pierwsza podopieczna była wyjątkowa. Miała mózgowe porażenie dziecięce. Mówili, że do niczego nie będzie zdolna. A ona skończyła studia – dziennikarstwo i socjologię. Nie mówiła. Litery tworzące wyrazy pokazywała na specjalnej tabliczce. To ona w 1984 r. rozpoczęła w Szwecji walkę o asystenta osobistego. Od ministra spraw socjalnych dostała zgodę, aby mnie zatrudnić. Państwo zapewniło mi nowe wykształcenie i pensję. Nauczyłam się i tego jak funkcjonują osoby z niepełnosprawnością ruchową i systemu wsparcia społecznego. Szwedzka ustawa o asystencji osobistej weszła w życie 10 lat później.

Pomoc dla Polski zaczęłam od wózków inwalidzkich. Dowiedziałam się, że te, które mają wadliwe hamulce „idą na złom”. Załatwiłam ich naprawę i transport do Polski. Nie trafiły do klubów sportowych. Sprzedano je prywatnie. Byłam zawiedziona, ale chciałam działać dalej. Z rzetelnym partnerem. Polecono mi Piotra Janaszka. Pojechałam na obóz rehabilitacyjny dla dzieci w Mielnicy. Poznałam dokonania Piotra i zaprosiłam do Szwecji. Widziałam z jaką radością chłonął nową wiedzę o wszystkich aspektach wsparcia socjalnego w Szwecji.

Wysyłałam do Polski kolejne transporty sprzętu rehabilitacyjnego. Uczyłam też jego obsługi, a na konferencjach demonstrowałam sposoby komunikacji niewerbalnej.

Piotrowi i specjalistom pracującym w Polsce z osobami niepełnosprawnymi pokazywałam działanie szwedzkich szkół z klasami integracyjnymi, domów pobytu dziennego, a także metody rehabilitacji oraz zasady pracy asystentów osobistych. A Piotr jeśli tylko zdobył środki finansowe wdrażał te rozwiązania w Polsce.

Gdzie znaleźć pieniądze na pomoc? Podpowiedziałam Piotrowi, że środki, które wpłacają polskie firmy na fundusz rehabilitacyjny mogłyby utworzyć budżet nowego podmiotu prawnego wspierającego osoby niepełnosprawne. Piotr pomysł podchwycił, przekonał polskie władze. I tak, również dzięki nam powstał Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Od Piotra „ściągnęłam” Abilimpiadę. Zobaczyłam zawody osób niepełnosprawnych w np. pieczeniu tortu lub układaniu kwiatów i zaczęłam je organizować w Szwecji. Piotr pomagał też moim podopiecznym. Pewien młody chłopak żył dzięki respiratorowi. Urządzenie było ogromne. Piotr podpowiedział mi jak kupić mały respirator w USA, aby chłopak mógł się przemieszczać.

Trzy tygodnie. Tyle trwały obozy niezależnego życia, na które zaprosiłam osoby niepełnosprawne z Polski. Po 4 dniach uczestnicy umieli sami m.in. zrobić zakupy, posegregować śmieci, nastawić pranie, odkurzyć, ugotować obiad. Uczyliśmy takiej samoświadomości, że jeśli chcesz jeść chleb, to musisz go kupić, albo upiec, bo nikt tego za ciebie nie zrobi. To był zalążek obecnej Akademii Życia Fundacji PODAJ DALEJ. A planowaliśmy ją z Piotrem już w 1995 r.

Szwedzi z niepełnosprawnością też walczyli o godne życie. To nie jest tak, że dostali od państwa wszystko za jednym zamachem. Tylko, że Szwecja szybciej dostrzegła potrzeby tej grupy obywateli. I zapewniła im warunki do niezależnego życia. Piotra w Szwecji docenialiśmy za to, że nie gimnastykował ludzi na siłę, ale codziennymi czynnościami aktywizował ich ciała i umysły. Jesteśmy dumni, że pomagaliśmy budować system wsparcia osób z niepełnosprawnością w Polsce.