Mężczyzna siedzi na wózku inwalidzkim w warsztacie mechanicznym. W dłoni trzyma szlifierkę.

Był maj. Właśnie zdałem maturę. Wypiliśmy z kolegami alkohol. Potem ruszyliśmy motocyklami na dyskotekę. Ścigaliśmy się. Czułem się nieśmiertelny. Na imprezę nie dojechałem. Wypadłem z drogi do rowu.

Kabelki, silniki, mechanizmy. To był mój świat. Już jako dziecko, w domu rodzinnym w małych Prażkach koło Łodzi, tworzyłem modele samochodów i statków. A na pracę dyplomową w technikum elektronicznym w Piotrkowie Trybunalskim skonstruowałem stację lutowniczą. Dyplomu broniłem jednak dopiero we wrześniu.

„Ma pan złamany kręgosłup. Musimy go szybko operować”. Tego dowiedziałem się od lekarzy. Ale już następnego dnia po wypadku, gdy odzyskałem przytomność. Zabieg rozpoczęli, ale nie dokończyli. Krew zalewała mi płuca. Trafiłem na OIOM. Przez miesiąc leżałem płasko na łóżku. Nie mogłem nawet unieść głowy. Gdy już mogłem oddychać i gdy wyleczyli infekcję rany po pierwszym zabiegu, przeszedłem właściwą operację odbarczania rdzenia kręgowego i stabilizacji kręgosłupa. Gdybym ją miał wcześniej, może byłbym sprawniejszy.

Nie wierzyłem, że nie będę chodził. Ani lekarzom, ani chłopakowi z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji (FAR). Odwiedzał mnie, pokazywał jak poruszać się na wózku. Nie pogodziłem się z tym, że nie będę chodził. Ale zrozumiałem, że skoro inni ludzie mogą z tym żyć, to ja też. Muszę tylko znaleźć najlepszy dla siebie sposób.

Obozy rehabilitacyjne. To od nich rozpocząłem poszukiwania. Chciałem się usprawnić i schudnąć. Długie tygodnie leczenia i rekonwalescencji sprawiły, że przytyłem. Pomogło pływanie, którego nauczyłem się jako dzieciak. Moje mięśnie pamiętały ruchy w wodzie. I dawne ćwiczenia na drążku także. Moje ręce stawały się coraz silniejsze.

Zdobyłem też nowe umiejętności zawodowe. Grafiki komputerowej, budowy stron www i obróbki zdjęć. Poszedłem dalej w tym kierunku.

Zacząłem żyć aktywnie. Rozpocząłem treningi koszykówki na wózkach, o której dowiedziałem się na obozie FAR. Potem studia informatyczne na Politechnice Łódzkiej. A rok później pracę jako pracownik biurowy w firmie BHP. Trenowałem dla przyjemności i zdrowia. Nie spodziewałem się, że małymi krokami dojdę aż do Kadry Polski i udziału w Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie w 2012r.

„Rozwiń skrzydła”. Tak nazywa się projekt Fundacji PODAJ DALEJ, w którym osoby z niepełnosprawnościami uczą się latać na paralotniach i szybowcach, a w którym wziąłem udział. Wybrałem paralotnię. Lecąc czuję się wolny, nieograniczony przez wózek. Czuję, że mogę „sięgnąć nieba”.

Zamieszkałem w Koninie i rozpocząłem pracę. Dzięki Fundacji PODAJ DALEJ. Pomagam osobom z niepełnosprawnością, które podobnie jak ja, chcą nauczyć się żyć od nowa.

Mężczyzna na wózku inwalidzkim pochyla się nad drugim wózkiem i sprawdza jego koło.

Nazywam się PIOTR DARNIKOWSKI.
Jestem instruktorem sportu osób niepełnosprawnych i instruktorem niezależnego życia.
Mam porażenie dwukończynowe.
Jestem CZŁOWIEKIEM NIEZALEŻNYM.

Mężczyzna siedzi na wózku inwalidzkim w warsztacie mechanicznym. W dłoni trzyma szlifierkę.

Był maj. Właśnie zdałem maturę. Wypiliśmy z kolegami alkohol. Potem ruszyliśmy motocyklami na dyskotekę. Ścigaliśmy się. Czułem się nieśmiertelny. Na imprezę nie dojechałem. Wypadłem z drogi do rowu.

Kabelki, silniki, mechanizmy. To był mój świat. Już jako dziecko, w domu rodzinnym w małych Prażkach koło Łodzi, tworzyłem modele samochodów i statków. A na pracę dyplomową w technikum elektronicznym w Piotrkowie Trybunalskim skonstruowałem stację lutowniczą. Dyplomu broniłem jednak dopiero we wrześniu.

„Ma pan złamany kręgosłup. Musimy go szybko operować”. Tego dowiedziałem się od lekarzy. Ale już następnego dnia po wypadku, gdy odzyskałem przytomność. Zabieg rozpoczęli, ale nie dokończyli. Krew zalewała mi płuca. Trafiłem na OIOM. Przez miesiąc leżałem płasko na łóżku. Nie mogłem nawet unieść głowy. Gdy już mogłem oddychać i gdy wyleczyli infekcję rany po pierwszym zabiegu, przeszedłem właściwą operację odbarczania rdzenia kręgowego i stabilizacji kręgosłupa. Gdybym ją miał wcześniej, może byłbym sprawniejszy.

Nie wierzyłem, że nie będę chodził. Ani lekarzom, ani chłopakowi z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji (FAR). Odwiedzał mnie, pokazywał jak poruszać się na wózku. Nie pogodziłem się z tym, że nie będę chodził. Ale zrozumiałem, że skoro inni ludzie mogą z tym żyć, to ja też. Muszę tylko znaleźć najlepszy dla siebie sposób.

Obozy rehabilitacyjne. To od nich rozpocząłem poszukiwania. Chciałem się usprawnić i schudnąć. Długie tygodnie leczenia i rekonwalescencji sprawiły, że przytyłem. Pomogło pływanie, którego nauczyłem się jako dzieciak. Moje mięśnie pamiętały ruchy w wodzie. I dawne ćwiczenia na drążku także. Moje ręce stawały się coraz silniejsze.

Zdobyłem też nowe umiejętności zawodowe. Grafiki komputerowej, budowy stron www i obróbki zdjęć. Poszedłem dalej w tym kierunku.

Zacząłem żyć aktywnie. Rozpocząłem treningi koszykówki na wózkach, o której dowiedziałem się na obozie FAR. Potem studia informatyczne na Politechnice Łódzkiej. A rok później pracę jako pracownik biurowy w firmie BHP. Trenowałem dla przyjemności i zdrowia. Nie spodziewałem się, że małymi krokami dojdę aż do Kadry Polski i udziału w Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie w 2012r.

„Rozwiń skrzydła”. Tak nazywa się projekt Fundacji PODAJ DALEJ, w którym osoby z niepełnosprawnościami uczą się latać na paralotniach i szybowcach, a w którym wziąłem udział. Wybrałem paralotnię. Lecąc czuję się wolny, nieograniczony przez wózek. Czuję, że mogę „sięgnąć nieba”.

Zamieszkałem w Koninie i rozpocząłem pracę. Dzięki Fundacji PODAJ DALEJ. Pomagam osobom z niepełnosprawnością, które podobnie jak ja, chcą nauczyć się żyć od nowa.

Mężczyzna na wózku inwalidzkim pochyla się nad drugim wózkiem i sprawdza jego koło.

Nazywam się PIOTR DARNIKOWSKI.
Jestem instruktorem sportu osób niepełnosprawnych i instruktorem niezależnego życia.
Mam porażenie dwukończynowe.
Jestem CZŁOWIEKIEM NIEZALEŻNYM.