żona, mama, babcia, nauczycielka języka hiszpańskiego, tłumaczka,
sportsmenka, dziennikarka społeczna i sportowa, coach personalny
Włosy, brwi i rzęsy wypadły mi kiedy miałam 11 lat. Przez chemioterapię. Lewej ręki, którą zaatakował rak kości nie uratowano. Bolało mnie i ciało, i poczucie krzywdy, że odebrano mi występy taneczne, treningi piłki ręcznej i związaną z nimi przyszłość.
Wstydziłam się niepełnosprawności… Prawie 2 lata nie wychodziłam z domu. Żeby nie słyszeć za sobą szydzących krzyków i nie widzieć drwiących uśmiechów. Pomoc psychologa? Nikt wtedy o tym nie myślał. Ale były też ciepłe listy od ludzi, którzy na mnie czekali.
Uratowały mnie wiersze. I nauczycielka języka polskiego, która dostrzegła moją miłość do poezji. Namówiła mnie na konkursy recytatorskie. Najpierw międzyszkolne, potem międzymiastowe i wojewódzkie. Emisji głosu, jego modulowania technicznego i emocjonalnego nauczyła mnie Halina Kubisz-Muła, szefowa teatru „Heliotrop”.
Z ciałem sporo pracowałam sama. O 5:50 rano, na stadionie ćwiczyłam mostek ze stania, żeby wzmocnić rękę i uelastycznić kręgosłup. Czas dojrzewania spędziłam na deskach sceny. Dzięki teatrowi rozpuściłam dotąd zawiązane w „kucyk” nowe włosy i zdjęłam protezę. Jasne, że nie od razu. To był długi proces. Odkryłam też moje „miejsce na ziemi”.
Scena i mikrofon. Stale mi towarzyszą, choć w różnych formach. „Sceną” była salka w gimnazjum, w której uczyłam języka hiszpańskiego. „Sceną” był basen klubu KSN „START”, w którym trenowałam pływanie. I „sceną” stawało się każde miejsce przed kamerą, z którego prowadziłam przez 20 lat relacje z igrzysk paralimpijskich oraz programy sportowe i społeczne dla TVP.
W 2019 r. zawitałam na dłużej do… pałacu. Byłam wtedy na „scenie” Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego (PKPar) jako jego rzeczniczka prasowa. Nie spodziewałam się zaproszenia do Pałacu Prezydenckiego. Ze spotkania wyszłam z ofertą zajęcia pierwszego w historii stanowiska Doradcy Prezydenta RP ds. Osób Niepełnosprawnych.
Dobrze, że dobrze pływam. „Wody” polityki społecznej są głębokie i niespokojne. Poprzedników nie mam. Kieruję się tym co przeczytam we wnioskach, które do mnie napływają. Do załatwienia jest wiele.
Gdzie jesteśmy „do przodu”? Jeszcze 50 lat temu, my osoby z niepełnosprawnością, nie wychodziliśmy z domów. Ze wstydu. Albo dlatego, że gdy już wyszliśmy to nie mieliśmy jak, czym i gdzie dojechać. Teraz przestrzeń publiczna stała się dla nas bardziej dostępna architektonicznie i komunikacyjnie. Przyznaję – w miastach. W mniejszych miejscowościach i na wsiach jest gorzej.
Niepełnosprawność nie wyklucza. Akceptacji dla odmienności i wrażliwości na krzywdę uczą akcje społeczne. Nie ma już kalek, inwalidów. Są osoby z niepełnosprawnością, lub ze szczególnymi potrzebami. To drugie pojęcie obejmuje też seniorów, rodziców, opiekunów osób chorych. Ustawy o zapewnianiu dostępności dla tych osób dały nam miejsce w europejskiej czołówce. Dostępność wdrażają instytucje publiczne i organizacje pozarządowe. Powinny też firmy.
Praca to temat „mina”. Z 36 proc. zatrudnionych osób z niepełnosprawnością daleko nam do średniej UE – powyżej 50 proc. Jeszcze dalej do np. Szwajcarii – blisko 70 proc. Są wśród nas tacy, którzy pracować nie będą nigdy z powodu stanu zdrowia lub „niechcianych” przez rynek pracy kompetencji. „Pułapka rentowa” – też niektórych z nas zniechęca.
Studia otwierają drogę. Pracuje ok. 60 proc. osób z niepełnosprawnością z wykształceniem wyższym. Te, które z różnych powodów są słabiej wyedukowane, a nie mogą pracować fizycznie – mają trudniej. Inwestujmy w edukację! Aby stworzyć osobom z niepełnosprawnością więcej możliwości, ale też, aby niektórych przekonać, że praca jest szansą na rozwój, godność i lepsze, niezależne życie.
Orzecznictwo o niepełnosprawności. Jest, ale złożone. Żaden rząd go nie uprościł. Choć każdy obiecywał. Asystencję Osobistą na razie realizujemy tylko programowo. Prezydent przygotował projekt własnej ustawy. Pierwsze czytanie po ponad pół roku mrożenia zapowiedziano na 18. posiedzenie Sejmu RP. Sejm czekał na rząd, który pisze swój projekt. To znaczy, że nie ma odwrotu. Ta sprawa będzie uregulowana. Prawda, że wiele jest do zrobienia?
„Nie dasz rady…” Czasem taka myśl przebiega mi przez głowę. Kiedyś zatrzymywała się i podjudzała: nie próbuj, to nie dla ciebie… Dziś jestem także coachem i dobrze wiem jak taką myśl przegnać precz, aby nie zniszczyła mojej wiary w siebie.
żona, mama, babcia, nauczycielka języka hiszpańskiego, tłumaczka,
sportsmenka, dziennikarka społeczna i sportowa, coach personalny
Włosy, brwi i rzęsy wypadły mi kiedy miałam 11 lat. Przez chemioterapię. Lewej ręki, którą zaatakował rak kości nie uratowano. Bolało mnie i ciało, i poczucie krzywdy, że odebrano mi występy taneczne, treningi piłki ręcznej i związaną z nimi przyszłość.
Wstydziłam się niepełnosprawności… Prawie 2 lata nie wychodziłam z domu. Żeby nie słyszeć za sobą szydzących krzyków i nie widzieć drwiących uśmiechów. Pomoc psychologa? Nikt wtedy o tym nie myślał. Ale były też ciepłe listy od ludzi, którzy na mnie czekali.
Uratowały mnie wiersze. I nauczycielka języka polskiego, która dostrzegła moją miłość do poezji. Namówiła mnie na konkursy recytatorskie. Najpierw międzyszkolne, potem międzymiastowe i wojewódzkie. Emisji głosu, jego modulowania technicznego i emocjonalnego nauczyła mnie Halina Kubisz-Muła, szefowa teatru „Heliotrop”.
Z ciałem sporo pracowałam sama. O 5:50 rano, na stadionie ćwiczyłam mostek ze stania, żeby wzmocnić rękę i uelastycznić kręgosłup. Czas dojrzewania spędziłam na deskach sceny. Dzięki teatrowi rozpuściłam dotąd zawiązane w „kucyk” nowe włosy i zdjęłam protezę. Jasne, że nie od razu. To był długi proces. Odkryłam też moje „miejsce na ziemi”.
Scena i mikrofon. Stale mi towarzyszą, choć w różnych formach. „Sceną” była salka w gimnazjum, w której uczyłam języka hiszpańskiego. „Sceną” był basen klubu KSN „START”, w którym trenowałam pływanie. I „sceną” stawało się każde miejsce przed kamerą, z którego prowadziłam przez 20 lat relacje z igrzysk paralimpijskich oraz programy sportowe i społeczne dla TVP.
W 2019 r. zawitałam na dłużej do… pałacu. Byłam wtedy na „scenie” Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego (PKPar) jako jego rzeczniczka prasowa. Nie spodziewałam się zaproszenia do Pałacu Prezydenckiego. Ze spotkania wyszłam z ofertą zajęcia pierwszego w historii stanowiska Doradcy Prezydenta RP ds. Osób Niepełnosprawnych.
Dobrze, że dobrze pływam. „Wody” polityki społecznej są głębokie i niespokojne. Poprzedników nie mam. Kieruję się tym co przeczytam we wnioskach, które do mnie napływają. Do załatwienia jest wiele.
Gdzie jesteśmy „do przodu”? Jeszcze 50 lat temu, my osoby z niepełnosprawnością, nie wychodziliśmy z domów. Ze wstydu. Albo dlatego, że gdy już wyszliśmy to nie mieliśmy jak, czym i gdzie dojechać. Teraz przestrzeń publiczna stała się dla nas bardziej dostępna architektonicznie i komunikacyjnie. Przyznaję – w miastach. W mniejszych miejscowościach i na wsiach jest gorzej.
Niepełnosprawność nie wyklucza. Akceptacji dla odmienności i wrażliwości na krzywdę uczą akcje społeczne. Nie ma już kalek, inwalidów. Są osoby z niepełnosprawnością, lub ze szczególnymi potrzebami. To drugie pojęcie obejmuje też seniorów, rodziców, opiekunów osób chorych. Ustawy o zapewnianiu dostępności dla tych osób dały nam miejsce w europejskiej czołówce. Dostępność wdrażają instytucje publiczne i organizacje pozarządowe. Powinny też firmy.
Praca to temat „mina”. Z 36 proc. zatrudnionych osób z niepełnosprawnością daleko nam do średniej UE – powyżej 50 proc. Jeszcze dalej do np. Szwajcarii – blisko 70 proc. Są wśród nas tacy, którzy pracować nie będą nigdy z powodu stanu zdrowia lub „niechcianych” przez rynek pracy kompetencji. „Pułapka rentowa” – też niektórych z nas zniechęca.
Studia otwierają drogę. Pracuje ok. 60 proc. osób z niepełnosprawnością z wykształceniem wyższym. Te, które z różnych powodów są słabiej wyedukowane, a nie mogą pracować fizycznie – mają trudniej. Inwestujmy w edukację! Aby stworzyć osobom z niepełnosprawnością więcej możliwości, ale też, aby niektórych przekonać, że praca jest szansą na rozwój, godność i lepsze, niezależne życie.
Orzecznictwo o niepełnosprawności. Jest, ale złożone. Żaden rząd go nie uprościł. Choć każdy obiecywał. Asystencję Osobistą na razie realizujemy tylko programowo. Prezydent przygotował projekt własnej ustawy. Pierwsze czytanie po ponad pół roku mrożenia zapowiedziano na 18. posiedzenie Sejmu RP. Sejm czekał na rząd, który pisze swój projekt. To znaczy, że nie ma odwrotu. Ta sprawa będzie uregulowana. Prawda, że wiele jest do zrobienia?
„Nie dasz rady…” Czasem taka myśl przebiega mi przez głowę. Kiedyś zatrzymywała się i podjudzała: nie próbuj, to nie dla ciebie… Dziś jestem także coachem i dobrze wiem jak taką myśl przegnać precz, aby nie zniszczyła mojej wiary w siebie.