Kobieta pochyla się nad kilkoma, otwartymi segregatorami wypełnionymi dokumentami.

Najpierw czułam jakby stado mrówek biegało między splotami mięśni mojej nogi. Do lekarza poszłam, owszem. Wtedy, gdy już nie mogłam wejść po 3, niskich schodkach. Zdążyłam. Jeszcze zdążyłam przed paraliżem.

Konin jest mi przeznaczony. Kiedyś mieszkałam w Osieczy, czyli niedaleko. Po maturze chciałam „uciec” na studia do Krakowa. Nie udało się. Zostałam w Koninie. Zapisałam się do szkoły turystycznej, praktykowałam w miejscowym biurze podróży ORBIS. A szło mi tak dobrze, że zanim szkołę skończyłam, szef biura zatrudnił mnie. Zrobiłam dyplom i zostałam tam na 23 lata.

Urodziłam 2 dzieci, Czarka i Hanię. Mieszkaliśmy w bloku bez „wózkowni”. Taszczyłam więc dziecięce wózki przez kilka lat w te i z powrotem po schodach, na 2 piętro. I od tego wzięły się kłopoty z kręgosłupem. I od siedzenia przez 8, a czasem i więcej godzin w biurowym fotelu, z którego wysyłałam ludzi w świat.

Zaczęło się od „mrówek”. Coraz częściej „łaziły” między mięśniami mojej lewej nogi. Zwykle wtedy, gdy długo na niej stałam. A im dłużej stałam, tym intensywniej „mrówki biegały”. Noga wtedy cierpła i „gięła się”. Ta „zabawa” tak się „mrówkom” spodobała, że „biegałyby” cały czas. „Uspokajały się”, gdy trzymałam nogę wysoko ułożoną na stołku. Do lekarza poszłam, gdy nie mogłam wspiąć się po 3 schodkach prowadzących do biura. Okazało się, że „mrówki” były objawem przepukliny, która ulokowała się przy kręgosłupie i naciskała na rdzeń kręgowy. I, że bez operacji grozi mi całkowity paraliż… Dzieci były już duże, a mnie ciągnęło do pedagogiki, do pracy z osobami starszymi. Poszłam na studia.

2014r. – pierwsza operacja. Przepuklinę wycięli. Miało być lepiej. Było jeszcze gorzej. Przepuklina odrosła. Przestawałam chodzić. Przed drugą operacją (2015r.) odczuwałam ogromny ból w każdej pozycji, w której ułożyłam ciało. Nie pozwalałam się nikomu dotykać. Do łazienki… jeździłam na krześle na kółkach, albo na… deskorolce syna.

Na nogi „postawiła” mnie joga. I jej asany rozciągające i wzmacniające kręgosłup. 3 razy w tygodniu. Do tego pływanie na plecach. I tak już od 8 lat uczę się, jak ruszać moim ciałem, żeby przepuklina, która wciąż odrasta nie naciskała na rdzeń kręgowy.

Do Fundacji PODAJ DALEJ trafiłam dzięki… pandemii Covid-19. Bilety lotnicze, które sprzedawałam przestały być potrzebne. Ja bardzo potrzebowałam zmiany. Fundacja poszukiwała pracownika biurowego. Nie wahałam się złożyć CV.

Zaczęłam od sekretariatu. Potem były nowe wyzwania. A to zredagowanie i publikacja tekstu na stronie www. A to przygotowanie oferty konkursowej czy napisanie wniosku o grant. Teraz, prowadzę nie tylko nasze „centrum dowodzenia”, ale i zarządzam organizacją fundacyjnych szkoleń, koordynuję realizacją fundacyjnego „Balu Marzeń” i projekty arteterapii. „Wyciągając” się kiedy tego potrzebuję, aby przepuklina znowu do rdzenia się nie „wdarła”. A gdy, już w domu, wyplatam sznurki makram i układam sobie w myślach co mam zrobić nazajutrz, to jestem pewna, że pracuję w najlepszym miejscu. Dla mnie. Dla ludzi.

Kobieta siedzi ma macie do ćwiczeń jogi ze skrzyżowanymi nogami i rękoma opartymi o kolana.

Nazywam się MAŁGORZATA DĘBOWSKA.
Jestem specjalistką ds. turystyki, pedagogiem i koordynatorką szkoleń.

Mam przepuklinę kręgosłupa.

Jestem CZŁOWIEKIEM NIEZALEŻNYM.

Kobieta pochyla się nad kilkoma, otwartymi segregatorami wypełnionymi dokumentami.

Najpierw czułam jakby stado mrówek biegało między splotami mięśni mojej nogi. Do lekarza poszłam, owszem. Wtedy, gdy już nie mogłam wejść po trzech, niskich schodkach. Zdążyłam. Jeszcze zdążyłam przed paraliżem.

Konin jest mi przeznaczony. Kiedyś mieszkałam w Osieczy, czyli niedaleko. Po maturze chciałam „uciec” na studia do Krakowa. Nie udało się. Zostałam w Koninie. Zapisałam się do szkoły turystycznej, praktykowałam w miejscowym biurze podróży ORBIS. A szło mi tak dobrze, że zanim szkołę skończyłam, szef biura zatrudnił mnie. Zrobiłam dyplom i zostałam tam na 23 lata.

Urodziłam 2 dzieci, Czarka i Hanię. Mieszkaliśmy w bloku bez „wózkowni”. Taszczyłam więc dziecięce wózki przez kilka lat w te i z powrotem po schodach, na 2 piętro. I od tego wzięły się kłopoty z kręgosłupem. I od siedzenia przez 8, a czasem i więcej godzin w biurowym fotelu, z którego wysyłałam ludzi w świat.

Zaczęło się od „mrówek”. Coraz częściej „łaziły” między mięśniami mojej lewej nogi. Zwykle wtedy, gdy długo na niej stałam. A im dłużej stałam, tym intensywniej „mrówki biegały”. Noga wtedy cierpła i „gięła się”. Ta „zabawa” tak się „mrówkom” spodobała, że „biegałyby” cały czas. „Uspokajały się”, gdy trzymałam nogę wysoko ułożoną na stołku. Do lekarza poszłam, gdy nie mogłam wspiąć się po 3 schodkach prowadzących do biura. Okazało się, że „mrówki” były objawem przepukliny, która ulokowała się przy kręgosłupie i naciskała na rdzeń kręgowy. I, że bez operacji grozi mi całkowity paraliż… Dzieci były już duże, a mnie ciągnęło do pedagogiki, do pracy z osobami starszymi. Poszłam na studia.

2014r. – pierwsza operacja. Przepuklinę wycięli. Miało być lepiej. Było jeszcze gorzej. Przepuklina odrosła. Przestawałam chodzić. Przed drugą operacją (2015r.) odczuwałam ogromny ból w każdej pozycji, w której ułożyłam ciało. Nie pozwalałam się nikomu dotykać. Do łazienki… jeździłam na krześle na kółkach, albo na… deskorolce syna.

Na nogi „postawiła” mnie yoga. I jej asany rozciągające i wzmacniające kręgosłup. 3 razy w tygodniu. Do tego pływanie na plecach. I tak już od 8 lat uczę się, jak ruszać moim ciałem, żeby przepuklina, która wciąż odrasta nie naciskała na rdzeń kręgowy.

Do Fundacji PODAJ DALEJ trafiłam dzięki… pandemii Covid-19. Bilety lotnicze, które sprzedawałam przestały być potrzebne. A ja bardzo potrzebowałam zmiany. Fundacja poszukiwała pracownika biurowego. Nie wahałam się złożyć CV.

Zaczęłam od sekretariatu. Potem były nowe wyzwania. A to zredagowanie i publikacja tekstu na stronie www. A to przygotowanie oferty konkursowej czy napisanie wniosku o grant. Teraz, prowadzę nie tylko nasze „centrum dowodzenia”, ale i zarządzam organizacją fundacyjnych szkoleń, koordynuję projekt. „Wyciągając” się kiedy tego potrzebuję, aby przepuklina znowu do rdzenia się nie „wdarła”. A gdy, już w domu, wyplatam sznurki makram i układam sobie w myślach co mam zrobić nazajutrz, to jestem pewna, że pracuję w najlepszym miejscu. Dla mnie. Dla ludzi.

Kobieta siedzi ma macie do ćwiczeń jogi ze skrzyżowanymi nogami i rękoma opartymi o kolana.

Nazywam się MAŁGORZATA DĘBOWSKA.
Jestem specjalistką ds. turystyki, pedagogiem i koordynatorem szkoleń.
Mam przepuklinę kręgosłupa.
Jestem CZŁOWIEKIEM NIEZALEŻNYM.