sportowiec, dziennikarz, sprawozdawca i ekspert sportowy,
komentator i konferansjer, organizator imprez,
wiceprezes START-u Bydgoszcz i trener bocci
Gorączka ok. 40 stopni pojawiała się i znikała. Wtedy, gdy przyjeżdżała karetka. Pediatra nic dziwnego w tym nie dostrzegł. I tak przez miesiąc. Dopóki nie zacząłem bezwładnie przechylać się na lewą stronę i nie mogłem utrzymać się na nóżkach. Wtedy zdiagnozowano u mnie polio. Miałem 14 miesięcy.
„Zaliczyłem” wiele operacji i 2 stany śmierci klinicznej. Przez 7 lat „mieszkałem” w szpitalach i sanatoriach. Zwykle daleko od domu. Tata odwiedzał mnie częściej. Mamę widywałem rzadziej. Miałem 5 lat, gdy zapytałem tatę, kim jest pani, z którą przyjechał. Mama wybiegła z płaczem z sali.
„Odbijanie Krzysia od ściany”. To była ulubiona zabawa kolegów ze szkoły. Przezywali mnie „głombem”, „kuternogą” i „kulawcem”. Byłem inny i uświadamiano mi to brutalnie. Do dziś nie umiem o tym mówić… Mama tłumaczyła: Wiem, że ci ciężko, ale nikt za ciebie życia nie przeżyje. Nie możesz czegoś zrobić na stojąco, to usiądź. Nie możesz na siedząco, to uklęknij. Ale żyj! Ja prosiłem Boga, aby skrócił moją mękę. Sam się na to nie odważyłem.
Mój los i mnie odmienił sport. Nauczyciel WF-u namówił mnie na treningi podnoszenia ciężarów – wyciskania na leżąco. Krążki sami wytaczaliśmy na tokarce. Z czasem nabierałem sił i kondycji. Wózek zamieniłem na kule. Koledzy przestali drwić, zaczęli podziwiać. Ja zaakceptowałem niepełnosprawność. Szkołę średnią ukończyłem z pochwałą dyrektora i 115 kg wyciskanymi na leżąco. Potem uprawiałem lekkoatletykę, wyścigi na wózkach, narciarstwo klasyczne, strzelectwo i pływanie. Mam medale, puchary i rekordy z mistrzostw Polski, Europy i świata. Na paraolimpiadach też byłem. Ale już w innej roli.
Opuściłem dom jako 21-latek. Mama mnie pożegnała. Tata nie. Uważał, że sobie nie poradzę. Chciałem być piłkarzem, wojskowym, księdzem. Nie mogłem. Uprawiałem więc wyczynowo sport. Aż do 40-tki. Objechałem prawie cały świat. Wspiąłem się na szczyt Kilimandżaro. Poznałem wiele osobistości, w tym Stephena Hawkinga. Żona, cudowna kobieta, nie wytrzymała presji. Małżeństwo rozpadło się. Mamy wspaniałą córkę.
Uprawianie sportu zamieniłem na jego komentowanie. W mediach i bezpośrednio podczas zawodów. Wydarzeń w kraju, na świecie i pięciu paraolimpiad. Propaguję sport osób ze wszystkimi niepełnosprawnościami. To dzięki mnie w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na Sportowca Roku jest kategoria: „Sportowiec z niepełnosprawnością”. W TVP współrealizowałem programy „Spróbujmy razem”, „Żelazna pięść”, „Pełnosprawni”. Jestem spikerem na Ogólnopolskich Dniach Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”. Współpracuję z Fundacją Anny Dymnej i Europejskim Festiwalem Filmowym „Integracja Ty i Ja”. Jestem też mówcą motywacyjnym i chętnie uczestniczę w akcjach społecznych. Uważam, że człowiek jest tyle wart, ile potrafi i chce dać innym.
Blisko tego jak być powinno. Tak określam miejsce Polski na światowej mapie integracji społecznej osób z niepełnosprawnościami. Od 1990 r. postęp jest ogromny. Poziom medycyny, technologii jest wysoki, barier architektonicznych coraz mniej. Coraz więcej ludzi wierzy, że liczy się to co myślisz i umiesz, a nie to czy jesteś sprawny lub nie.
Popełniliśmy też kilka błędów. Wplątano nas w politykę. Nie postrzegano nas jak ludzi potrzebujących indywidualnego wsparcia fizycznego, psychologicznego, organizacyjnego, ale jak wielomilionową grupę wyborców. Przez to wielu z nas nauczyło się żyć z niepełnosprawności, a nie żyć z niepełnosprawnością. Stworzyliśmy rynek pracy dla osób z niepełnosprawnością, ale wciąż chroni on bardziej pracodawców, niż pracowników.
Mam marzenie. Abyśmy nie trzymali dzieci z niepełnosprawnością pod kloszami. Uczmy ich relacji z ludźmi, stymulujmy ich kreatywność, szukajmy w nich mocnych stron i twórzmy im możliwości rozwoju, zachęcajmy do działania. Nie zamykajmy ich w „rehabilitacyjnych klatkach”, ale włączajmy w lekcje WF-u. Osoba pełnosprawna może uprawiać sport. Niepełnosprawna – powinna. Aby była samodzielna, gdy zabraknie jej opiekunów. Nauczmy dzieci z niepełnosprawnością zmagania się z życiem. Aby poznały siebie, swoje możliwości i ograniczenia i same wytyczały własne drogi.
sportowiec, dziennikarz, sprawozdawca i ekspert sportowy,
komentator i konferansjer, organizator imprez,
wiceprezes START-u Bydgoszcz i trener bocci
Gorączka ok. 40 stopni pojawiała się i znikała. Wtedy, gdy przyjeżdżała karetka. Pediatra nic dziwnego w tym nie dostrzegł. I tak przez miesiąc. Dopóki nie zacząłem bezwładnie przechylać się na lewą stronę i nie mogłem utrzymać się na nóżkach. Wtedy zdiagnozowano u mnie polio. Miałem 14 miesięcy.
„Zaliczyłem” wiele operacji i 2 stany śmierci klinicznej. Przez 7 lat „mieszkałem” w szpitalach i sanatoriach. Zwykle daleko od domu. Tata odwiedzał mnie częściej. Mamę widywałem rzadziej. Miałem 5 lat, gdy zapytałem tatę, kim jest pani, z którą przyjechał. Mama wybiegła z płaczem z sali.
„Odbijanie Krzysia od ściany”. To była ulubiona zabawa kolegów ze szkoły. Przezywali mnie „głombem”, „kuternogą” i „kulawcem”. Byłem inny i uświadamiano mi to brutalnie. Do dziś nie umiem o tym mówić… Mama tłumaczyła: Wiem, że ci ciężko, ale nikt za ciebie życia nie przeżyje. Nie możesz czegoś zrobić na stojąco, to usiądź. Nie możesz na siedząco, to uklęknij. Ale żyj! Ja prosiłem Boga, aby skrócił moją mękę. Sam się na to nie odważyłem.
Mój los i mnie odmienił sport. Nauczyciel WF-u namówił mnie na treningi podnoszenia ciężarów – wyciskania na leżąco. Krążki sami wytaczaliśmy na tokarce. Z czasem nabierałem sił i kondycji. Wózek zamieniłem na kule. Koledzy przestali drwić, zaczęli podziwiać. Ja zaakceptowałem niepełnosprawność. Szkołę średnią ukończyłem z pochwałą dyrektora i 115 kg wyciskanymi na leżąco. Potem uprawiałem lekkoatletykę, wyścigi na wózkach, narciarstwo klasyczne, strzelectwo i pływanie. Mam medale, puchary i rekordy z mistrzostw Polski, Europy i świata. Na paraolimpiadach też byłem. Ale już w innej roli.
Opuściłem dom jako 21-latek. Mama mnie pożegnała. Tata nie. Uważał, że sobie nie poradzę. Chciałem być piłkarzem, wojskowym, księdzem. Nie mogłem. Uprawiałem więc wyczynowo sport. Aż do 40-tki. Objechałem prawie cały świat. Wspiąłem się na szczyt Kilimandżaro. Poznałem wiele osobistości, w tym Stephena Hawkinga. Żona, cudowna kobieta, nie wytrzymała presji. Małżeństwo rozpadło się. Mamy wspaniałą córkę.
Uprawianie sportu zamieniłem na jego komentowanie. W mediach i bezpośrednio podczas zawodów. Wydarzeń w kraju, na świecie i pięciu paraolimpiad. Propaguję sport osób ze wszystkimi niepełnosprawnościami. To dzięki mnie w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na Sportowca Roku jest kategoria: „Sportowiec z niepełnosprawnością”. W TVP współrealizowałem programy „Spróbujmy razem”, „Żelazna pięść”, „Pełnosprawni”. Jestem spikerem na Ogólnopolskich Dniach Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”. Współpracuję z Fundacją Anny Dymnej i Europejskim Festiwalem Filmowym „Integracja Ty i Ja”. Jestem też mówcą motywacyjnym i chętnie uczestniczę w akcjach społecznych. Uważam, że człowiek jest tyle wart, ile potrafi i chce dać innym.
Blisko tego jak być powinno. Tak określam miejsce Polski na światowej mapie integracji społecznej osób z niepełnosprawnościami. Od 1990 r. postęp jest ogromny. Poziom medycyny, technologii jest wysoki, barier architektonicznych coraz mniej. Coraz więcej ludzi wierzy, że liczy się to co myślisz i umiesz, a nie to czy jesteś sprawny lub nie.
Popełniliśmy też kilka błędów. Wplątano nas w politykę. Nie postrzegano nas jak ludzi potrzebujących indywidualnego wsparcia fizycznego, psychologicznego, organizacyjnego, ale jak wielomilionową grupę wyborców. Przez to wielu z nas nauczyło się żyć z niepełnosprawności, a nie żyć z niepełnosprawnością. Stworzyliśmy rynek pracy dla osób z niepełnosprawnością, ale wciąż chroni on bardziej pracodawców, niż pracowników.
Mam marzenie. Abyśmy nie trzymali dzieci z niepełnosprawnością pod kloszami. Uczmy ich relacji z ludźmi, stymulujmy ich kreatywność, szukajmy w nich mocnych stron i twórzmy im możliwości rozwoju, zachęcajmy do działania. Nie zamykajmy ich w „rehabilitacyjnych klatkach”, ale włączajmy w lekcje WF-u. Osoba pełnosprawna może uprawiać sport. Niepełnosprawna – powinna. Aby była samodzielna, gdy zabraknie jej opiekunów. Nauczmy dzieci z niepełnosprawnością zmagania się z życiem. Aby poznały siebie, swoje możliwości i ograniczenia i same wytyczały własne drogi.