student II roku wydziału psychologii Uniwersytetu SWPS w Poznaniu, mówca motywacyjny, twórca medialny, artysta malarz, członek Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami
Tata zemdlał, gdy zobaczył mnie pierwszy raz. Rodzice wiedzieli, że urodzę się z fokomelią. O tym, że moje kończyny będą tak krótkie i zniekształcone, nikt ich nie uprzedził. Zajęcia rehabilitacyjne, konsultacje z lekarzami a w domu zasada: „Próbuj sam. Jeśli nie dasz rady, pomożemy” zrobiły swoje. Mając 3 lata sam już jadłem. Łyżkę trzymałem stopą.
Zezłościłem się na los. Taki bunt 7-latka. Wcześniej docierało do mnie, że wyglądam inaczej i inne mam potrzeby. Ale gdy jest się dzieckiem inność nie jest dotkliwa. Z samodzielnością i analizą obserwacji rosła we mnie frustracja. Dlaczego nie mogę robić wielu rzeczy, które inni wykonują tak łatwo?
Uspokoił mnie… Nick Vujicic. Urodził się bez rąk i nóg, a stał się inspiracją milionów ludzi. Mama szukała dla mnie filmów i artykułów o nim. Zabrała na spotkanie z nim. Ona i Nick przekonali mnie, że ja też mogę żyć tak jak pragnę. Więcej już się na los, świat i ludzi nie obraziłem.
Uczyłem się w szkole niepublicznej. Zanim mnie przyjęli, solidnie przetestowali. Zgodzili się, gdy pokazałem jak fachowo posługuję się nożyczkami. Dostosowali dla mnie budynek, zatrudnili nauczyciela wspomagającego. Przygotowali dzieci z klasy na moje przyjście. I koniec forów. Pisać klasówki, zdawać egzaminy, radzić sobie w klasie musiałem tak jak inni.
Chciałem być jak Nick. To dziecięce marzenie odeszło. Nie wykluczam, że wróci. Nie przestałem jednak mówić o sobie i swoich osiągnięciach. Teraz głównie na wystawach moich prac malarskich. Maluję akwarelami. Zacząłem od ptaków. Teraz tworzę pejzaże, portretuję ludzi. To jest i będzie moja wielka pasja.
Media odkryłem na koloniach „Małych Odkrywców”. Pisałem teksty i ilustrowałem kolonijną gazetkę. Realizowałem też programy kolonijnej telewizji. Z czasem, na profilach w social mediach zacząłem pokazywać swoją codzienność. Prowadziłem też blog: „Gosia i Miłosz testują Poznań”. Sprawdzaliśmy z koleżanką dostępność dla osób z niepełnosprawnością m.in. restauracji i placówek kulturalnych. W 2022 r. internauci przyznali mi tytuł „Osobowości Internetowej” w prestiżowym konkursie „Człowiek bez barier”. Zacząłem przykładać większą uwagę do tego co pokazuję w internecie. Zrozumiałem, że to co tam robię, też wpływa na ludzi.
Dlaczego psychologia? Z dwóch powodów. Pierwszym jest świadomość, że nie wszystkie zawody są dla mnie dostępne. Ambicje i marzenia muszę dopasować do możliwości. Drugą motywacją było to, że lubię obserwować i słuchać ludzi. Ze słów i reakcji, składam niczym z puzzli każdego człowieka oddzielnie. Było wiele sytuacji, gdy odpowiadałem na czyjąś potrzebę rozmowy. A rozmówcy twierdzili, że doskonale się w tym sprawdzam. Dominującej dziedziny psychologii wciąż szukam.
Ludzie różnie mnie postrzegają. Jeszcze niedawno jako dziecko. Kiedy kręciliśmy video bloga uznawali Małgosię za moją opiekunkę i do niej się zwracali. Jest taki stereotyp, że niepełnosprawność dotyczy dzieci i seniorów. Dorosła osoba z niepełnosprawnością, która wygląda jak dziecko wywołuje dysonans poznawczy. Zauważam jednak zmiany. Robię zakupy, jeżdżę na uczelnię. Takie codzienne zachowania sprawiają, że ludzie dostrzegają moją dorosłość. Pomogli mi też inni niepełnosprawni. Ludzie widzą nas w przestrzeni publicznej, mediach i coraz bardziej się na nas otwierają.
Doceniam pomoc państwa, ale dostrzegam też jej absurdy. Dlaczego osoba z takimi wadami wrodzonymi jak moje otrzymuje orzeczenie o niepełnosprawności tylko na 2 lata? Przecież ręce i nogi mi nie odrosną. Dlaczego, aby otrzymać wsparcie muszę wypełniać mnóstwo dokumentów? I to bez gwarancji, że zrobiłem to dobrze, bo w każdej chwili przepisy mogą się zmienić.
Czuję też niemoc i żal. Dlaczego muszę korzystać z pomocy fundacji i organizować zbiórki, aby mieć pieniądze na protezy lub wózek inwalidzki. Jeśli ktoś ich potrzebuje do tego, aby prowadzić życie na naprawdę podstawowym poziomie, to powinien mieć do nich dostęp.
Życie w wewnętrznym spokoju. Z satysfakcjonującą pracą, spełnionymi planami, fajną, własną rodziną. Aby ludzie rozpoznawali mnie po umiejętnościach i osiągnięciach, a nie po tym, że jestem osobą z niepełnosprawnością. To moje największe marzenie.
student II roku wydziału psychologii Uniwersytetu SWPS w Poznaniu, mówca motywacyjny, twórca medialny, artysta malarz, członek Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami
Tata zemdlał, gdy zobaczył mnie pierwszy raz. Rodzice wiedzieli, że urodzę się z fokomelią. O tym, że moje kończyny będą tak krótkie i zniekształcone, nikt ich nie uprzedził. Zajęcia rehabilitacyjne, konsultacje z lekarzami a w domu zasada: „Próbuj sam. Jeśli nie dasz rady, pomożemy” zrobiły swoje. Mając 3 lata sam już jadłem. Łyżkę trzymałem stopą.
Zezłościłem się na los. Taki bunt 7-latka. Wcześniej docierało do mnie, że wyglądam inaczej i inne mam potrzeby. Ale gdy jest się dzieckiem inność nie jest dotkliwa. Z samodzielnością i analizą obserwacji rosła we mnie frustracja. Dlaczego nie mogę robić wielu rzeczy, które inni wykonują tak łatwo?
Uspokoił mnie… Nick Vujicic. Urodził się bez rąk i nóg, a stał się inspiracją milionów ludzi. Mama szukała dla mnie filmów i artykułów o nim. Zabrała na spotkanie z nim. Ona i Nick przekonali mnie, że ja też mogę żyć tak jak pragnę. Więcej już się na los, świat i ludzi nie obraziłem.
Uczyłem się w szkole niepublicznej. Zanim mnie przyjęli, solidnie przetestowali. Zgodzili się, gdy pokazałem jak fachowo posługuję się nożyczkami. Dostosowali dla mnie budynek, zatrudnili nauczyciela wspomagającego. Przygotowali dzieci z klasy na moje przyjście. I koniec forów. Pisać klasówki, zdawać egzaminy, radzić sobie w klasie musiałem tak jak inni.
Chciałem być jak Nick. To dziecięce marzenie odeszło. Nie wykluczam, że wróci. Nie przestałem jednak mówić o sobie i swoich osiągnięciach. Teraz głównie na wystawach moich prac malarskich. Maluję akwarelami. Zacząłem od ptaków. Teraz tworzę pejzaże, portretuję ludzi. To jest i będzie moja wielka pasja.
Media odkryłem na koloniach „Małych Odkrywców”. Pisałem teksty i ilustrowałem kolonijną gazetkę. Realizowałem też programy kolonijnej telewizji. Z czasem, na profilach w social mediach zacząłem pokazywać swoją codzienność. Prowadziłem też blog: „Gosia i Miłosz testują Poznań”. Sprawdzaliśmy z koleżanką dostępność dla osób z niepełnosprawnością m.in. restauracji i placówek kulturalnych. W 2022 r. internauci przyznali mi tytuł „Osobowości Internetowej” w prestiżowym konkursie „Człowiek bez barier”. Zacząłem przykładać większą uwagę do tego co pokazuję w internecie. Zrozumiałem, że to co tam robię, też wpływa na ludzi.
Dlaczego psychologia? Z dwóch powodów. Pierwszym jest świadomość, że nie wszystkie zawody są dla mnie dostępne. Ambicje i marzenia muszę dopasować do możliwości. Drugą motywacją było to, że lubię obserwować i słuchać ludzi. Ze słów i reakcji, składam niczym z puzzli każdego człowieka oddzielnie. Było wiele sytuacji, gdy odpowiadałem na czyjąś potrzebę rozmowy. A rozmówcy twierdzili, że doskonale się w tym sprawdzam. Dominującej dziedziny psychologii wciąż szukam.
Ludzie różnie mnie postrzegają. Jeszcze niedawno jako dziecko. Kiedy kręciliśmy video bloga uznawali Małgosię za moją opiekunkę i do niej się zwracali. Jest taki stereotyp, że niepełnosprawność dotyczy dzieci i seniorów. Dorosła osoba z niepełnosprawnością, która wygląda jak dziecko wywołuje dysonans poznawczy. Zauważam jednak zmiany. Robię zakupy, jeżdżę na uczelnię. Takie codzienne zachowania sprawiają, że ludzie dostrzegają moją dorosłość. Pomogli mi też inni niepełnosprawni. Ludzie widzą nas w przestrzeni publicznej, mediach i coraz bardziej się na nas otwierają.
Doceniam pomoc państwa, ale dostrzegam też jej absurdy. Dlaczego osoba z takimi wadami wrodzonymi jak moje otrzymuje orzeczenie o niepełnosprawności tylko na 2 lata? Przecież ręce i nogi mi nie odrosną. Dlaczego, aby otrzymać wsparcie muszę wypełniać mnóstwo dokumentów? I to bez gwarancji, że zrobiłem to dobrze, bo w każdej chwili przepisy mogą się zmienić.
Czuję też niemoc i żal. Dlaczego muszę korzystać z pomocy fundacji i organizować zbiórki, aby mieć pieniądze na protezy lub wózek inwalidzki. Jeśli ktoś ich potrzebuje do tego, aby prowadzić życie na naprawdę podstawowym poziomie, to powinien mieć do nich dostęp.
Życie w wewnętrznym spokoju. Z satysfakcjonującą pracą, spełnionymi planami, fajną, własną rodziną. Aby ludzie rozpoznawali mnie po umiejętnościach i osiągnięciach, a nie po tym, że jestem osobą z niepełnosprawnością. To moje największe marzenie.