absolwent liceum, koszykarz na wózku,
członek drużyny KSS Mustang Konin oraz Reprezentacji Polski w Koszykówce na wózkach
Nie da się nie zauważyć mojej niepełnosprawności. Wrodzony niedorozwój moich rąk i nóg jest widoczny. Jednak ani rodzice, ani ja nigdy go nie ukrywaliśmy. Nie chowałem się w czterech ścianach. Jeździłem na wózku, albo chodziłem na protezach po wsi, kręciłem się przy domu, bawiłem się z innymi dziećmi, załatwiałem sprawunki. Nikt się temu nie dziwił. Nikt mnie nie obrażał. Ktoś chętny do pomocy, jeśli jej potrzebowałem zawsze się znalazł.
Koszykówkę pokochałem od razu. Od chwili, gdy pierwszy raz usiadłem na sportowy wózek. Miałem wtedy 10 lat. Na zajęciach aktywnej rehabilitacji towarzyszyła mi mama. Siedziała z boku na ławeczce i gawędziła z innymi opiekunami. Mama kolegi powiedziała jej o koszykówce na wózkach. To mama zawiozła mnie na pierwszy trening.
„Przyjedź! Nie będziesz się nudził!” A tak zachęcała mnie Zuzanna, szefowa Fundacji PODAJ DALEJ do udziału w organizowanych przez Fundację koloniach „Małych Odkrywców”. Po raz pierwszy pojechałem na nie w 2018 r. Od tamtej pory jestem tam co roku jako kolonista. Na następnych koloniach będę wolontariuszem lub opiekunem.
Zuzanna miała rację. Na tych koloniach nie ma nudy. A „Mali Odkrywcy” to dobra nazwa. W żadnym innym miejscu nie widziałem tylu ciekawych świata dzieciaków. Chętnych do nauki i zabawy. Energicznych pomimo niepełnosprawności i pełnych empatii, chociaż przecież wiele z nich też cierpi.
I jest jeszcze Natalia. Moja dziewczyna. Dostrzegłem ją już na koloniach. Bliżej poznaliśmy się na jednym z moich meczów. Jesteśmy teraz razem. Planujemy też wspólną przyszłość. Niech tylko Natalia skończy szkołę.
Ja szkołę średnią skończyłem w tym roku. Przez 4 lata uczyłem się w klasie humanistycznej V Liceum Ogólnokształcącego im. Jana III Sobieskiego w Kaliszu. Dalszego planu na życie jeszcze nie układam szczegółowo. Wiem jednak, że na pewno będzie związany z koszykówką.
Czego bym chciał? W koszykówkę gram dobrze. Moje największe osiągnięcia to wygrane z moją drużyną KSS Mustang Konin Mistrzostwo Polski, Puchar i Superpuchar Polski oraz udział w mistrzostwach Europy juniorów i seniorów. Znawcy mówią, że mam talent. Pewnie tak jest skoro jako 19-latek jestem w kadrze narodowej. Mam kilka propozycji angażu od klubów zagranicznych. Jeśli któryś wybiorę, to z grania w koszykówkę utrzymam siebie i moją przyszłą rodzinę. W Polsce, do grania „w kosza” jeszcze bym dokładał. A chcę w niego grać jak najdłużej.
Rozmowy z klubami trwają. Na ich finał nie będę czekać „z założonymi rękoma”. Będę się uczyć intensywnie języka angielskiego. Marzy mi się granie pod słonecznym niebem Hiszpanii. Ale dobry angielski przyda się wszędzie. Zdałem też egzamin na prawo jazdy. Na kurs zarobiłem sam. Pracowałem w gospodarstwie rodziców kolegi. Jeździłem ciągnikami w polu, pomagałem w sortowaniu warzyw.
Mam rentę socjalną. Tak niską, że na pewno nie wystarczyłaby mi, aby normalnie żyć. Największym problemem są dla mnie… schody. Tylko miejsca, do których nie mogę wjechać wózkiem, albo wejść swobodnie na protezach przypominają mi, że jestem osobą z niepełnosprawnością.
absolwent liceum, koszykarz na wózku,
członek drużyny KSS Mustang Konin
oraz Reprezentacji Polski w Koszykówce na wózkach
Nie da się nie zauważyć mojej niepełnosprawności. Wrodzony niedorozwój moich rąk i nóg jest widoczny. Jednak ani rodzice, ani ja nigdy go nie ukrywaliśmy. Nie chowałem się w czterech ścianach. Jeździłem na wózku, albo chodziłem na protezach po wsi, kręciłem się przy domu, bawiłem się z innymi dziećmi, załatwiałem sprawunki. Nikt się temu nie dziwił. Nikt mnie nie obrażał. Ktoś chętny do pomocy, jeśli jej potrzebowałem zawsze się znalazł.
Koszykówkę pokochałem od razu. Od chwili, gdy pierwszy raz usiadłem na sportowy wózek. Miałem wtedy 10 lat. Na zajęciach aktywnej rehabilitacji towarzyszyła mi mama. Siedziała z boku na ławeczce i gawędziła z innymi opiekunami. Mama kolegi powiedziała jej o koszykówce na wózkach. To mama zawiozła mnie na pierwszy trening.
„Przyjedź! Nie będziesz się nudził!” A tak zachęcała mnie Zuzanna, szefowa Fundacji PODAJ DALEJ do udziału w organizowanych przez Fundację koloniach „Małych Odkrywców”. Po raz pierwszy pojechałem na nie w 2018 r. Od tamtej pory jestem tam co roku jako kolonista. Na następnych koloniach będę wolontariuszem lub opiekunem.
Zuzanna miała rację. Na tych koloniach nie ma nudy. A „Mali Odkrywcy” to dobra nazwa. W żadnym innym miejscu nie widziałem tylu ciekawych świata dzieciaków. Chętnych do nauki i zabawy. Energicznych pomimo niepełnosprawności i pełnych empatii, chociaż przecież wiele z nich też cierpi.
I jest jeszcze Natalia. Moja dziewczyna. Dostrzegłem ją już na koloniach. Bliżej poznaliśmy się na jednym z moich meczów. Jesteśmy teraz razem. Planujemy też wspólną przyszłość. Niech tylko Natalia skończy szkołę.
Ja szkołę średnią skończyłem w tym roku. Przez 4 lata uczyłem się w klasie humanistycznej V Liceum Ogólnokształcącego im. Jana III Sobieskiego w Kaliszu. Dalszego planu na życie jeszcze nie układam szczegółowo. Wiem jednak, że na pewno będzie związany z koszykówką.
Czego bym chciał? W koszykówkę gram dobrze. Moje największe osiągnięcia to wygrane z moją drużyną KSS Mustang Konin Mistrzostwo Polski, Puchar i Superpuchar Polski oraz udział w mistrzostwach Europy juniorów i seniorów. Znawcy mówią, że mam talent. Pewnie tak jest skoro jako 19-latek jestem w kadrze narodowej. Mam kilka propozycji angażu od klubów zagranicznych. Jeśli któryś wybiorę, to z grania w koszykówkę utrzymam siebie i moją przyszłą rodzinę. W Polsce, do grania „w kosza” jeszcze bym dokładał. A chcę w niego grać jak najdłużej.
Rozmowy z klubami trwają. Na ich finał nie będę czekać „z założonymi rękoma”. Będę się uczyć intensywnie języka angielskiego. Marzy mi się granie pod słonecznym niebem Hiszpanii. Ale dobry angielski przyda się wszędzie. Zdałem też egzamin na prawo jazdy. Na kurs zarobiłem sam. Pracowałem w gospodarstwie rodziców kolegi. Jeździłem ciągnikami w polu, pomagałem w sortowaniu warzyw.
Mam rentę socjalną. Tak niską, że na pewno nie wystarczyłaby mi, aby normalnie żyć. Największym problemem są dla mnie… schody. Tylko miejsca, do których nie mogę wjechać wózkiem, albo wejść swobodnie na protezach przypominają mi, że jestem osobą z niepełnosprawnością.